KIERUNEK GRUZJA 2018

W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. 7 maja 2018r. godzina 4:30. Spotkaliśmy się wszyscy na lotnisku: nasza dziewiątka i dwie nauczycielki (p. Sabina Pluta oraz  p. Marzena Gąsior). Dla niektórych to pierwszy lot, a więc radość z wyjazdu przeplatała się z delikatnym niepokojem. Na szczęście wszyscy wspieraliśmy się nawzajem, podróż przebiegła bezproblemowo, pogoda dopisała, a te widoki z samolotu … rewelacja!

Po trzech godzinach lotu stanęliśmy na gruzińskiej ziemi. Pierwszy kontakt z Gruzinami, ich językiem i tutejszym alfabetem, pierwsza jazda autobusem w gruzińskim stylu, pierwszy widok zaśnieżonych szczytów Kaukazu.

Wreszcie dotarliśmy do Batumi, miejsca pierwszego noclegu u bardzo gościnnych gospodarzy. Tu zostawiliśmy bagaże i ruszyliśmy zwiedzać okolice, czyli wybrzeże Morza Czarnego. Tego samego dnia spróbowaliśmy gruzińskiego, a właściwie adżareskiego chaczapuri, jednego z typowych tutejszych przysmaków.

Następny dzień zaczął się od wspólnego śniadania z lokalnych produktów i oczywiście tamtejszego pieczywa ShotisPuri. Po śniadaniu wybraliśmy się do Ogrodu Botanicznego w Batumi. Tam ujrzeliśmy wiele interesujących roślin oraz piękną scenerię Morza Czarnego. To drugi pod względem wielkości ogród botaniczny na świecie z imponującą kolekcją roślin z wszystkich niemal zakątków Ziemi. Kiedy już skończyliśmy się przechadzać po ogrodzie, udaliśmy się marszrutką (typowym tutaj środkiem transportu) do centrum Batumi. Miasto nas oczarowało, zobaczyliśmy różne atrakcje na przykład: ”Wieżę alfabetu”, która ma 130 metrów wysokości, wygląda jak potężna cząsteczka DNA. Kolejną rzeczą, która nas ujęła to rzeźba Ali i Nino, która została stworzona na cześć bohaterów książki opowiadającej o wielkim uczuciu chrześcijanki i muzułmanina. Tu też spróbowaliśmy kolejnej gruzińskiej potrawy, mianowicie przepysznych chinkali oraz czurczcheli zwanych gruzińskimi snickersami, czyli przekąsek sprzedawanych w każdym miejscu w tym kraju.

Ten dzień skończył się w nocnym  pociągu do Tbilisi, tak więc następnego dnia byliśmy już w stolicy Gruzji.

Miasto to jest pełne kontrastów. Zadbane, odnowione domy i nowoczesne ulice znajdują się tuż obok mrocznych uliczek i tajemniczych podwórek i zakątków. Kilkusetletnie cerkwie mają za sąsiadów: meczety, synagogę oraz ormiańskie świątynie. Wszędzie pełno nawołujących sprzedawców, ulicznych grajków, turystów z całego świata.

Dużym zaskoczeniem było dla nas zwiedzanie monasterów David Goreji na granicy z Azerbejdżanem. Już sam dojazd zapewnił nam sporo atrakcji – niesamowite krajobrazy, gruziński standard drogi, stada zwierząt hodowlanych, wędrujące drogą żółwie (k’us) stepowe. Im dalej od stolicy, tym droga trudniejsza i ciekawsza. Terenowa jazda zakończyła się gdzieś w rozległych górach, skąd wyruszyliśmy na pieszą wspinaczkę. Naszym celem były skalne klasztory z IX wieku. Niezwykłe położenie, wspaniałe krajobrazy i przyroda, spotkanie z historią… Wyobraźnia podsuwała obrazy jak tu było ponad 1000 lat temu…

Mcchweta to pierwsza gruzińska stolica – nie mogliśmy przegapić jej zwiedzania. Jest to serce chrześcijańskiej Gruzji, miasto – muzeum. Sweti Cchoweli, wspaniała świątynia z IX wieku jest kolebką tutejszej historii i religii. To tu koronowani byli gruzińscy władcy, a wielu z nich zostało pochowanych waśnie w tym miejscu. Katedra jest tak niesamowita, że król Jerzy II kazał rzekomo odciąć jej twórcy rękę, aby nie stworzył nigdzie nic równie wspaniałego. Kolejny dzień spędziliśmy właśnie tutaj, w niezwykłej Mcchecie.

Z Mcchwety już niedaleko do Gori,  niewielkiego miasteczka, które przyciąga z kilku powodów. To tu urodził się… Józef Stalin. Przez wiele lat, tu, w Gruzji uważany za narodowego bohatera. W Gori znajduje się monumentalne muzeum Stalina, tu także został przeniesiony jego dom rodzinny i wagon, którym wszędzie podróżował, bo… bał się latać samolotem. Jego pomniki i wizerunki ukazują się w miasteczku w najmniej spodziewanych miejscach.

Na szczęście Gori oferuje też uroczą starówkę, ciekawą twierdzę i przede wszystkim wspaniałe skalne miasto – Uplisciche, które jest najstarszym skalnym miastem w Gruzji. W epoce żelaza stanowiło najważniejszy ośrodek miejski i religijny w rejonie. Dziś oglądamy miejsce wyszczerbione przez czas, przysypane piachem, zniszczone przez najazdy mongolskie w XIII wieku i trzęsienie ziemi w 1920 roku.

Ostatni przystanek to Kutaisi położone u podnóża Kaukazu. Góry, jaskinie, rwące rzeki, wodospady i kaniony… Zachwyciła nas potężna Jaskinia Prometeusza, najdłuższa w Gruzji, ciekawe oświetlona, z potężnymi salami i ogromem różnorodnych form naciekowych. Kolejne plany zweryfikowała pogoda, a właściwie gęsta mgła, która zamknęła nam wstęp do potężnego kanionu Okatse. Musieliśmy zadowolić się wizytą w nieco mniejszym, ale i tak dostarczającym wielu wrażeń kanionem Martvili. I jazdą przez góry w iście gruzińskim stylu! Slalom między zwierzętami, potężnymi dziurami, wyprzedzanie „na styk”, hamowanie „na maksa”, przejazd przez strumienie…

To był ciekawy i długi dzień zakończony wizytą na gruzińskim bazarze, spacerem po historycznym Kutaisi, jednym z najstarszych miast świata i udziałem w… miejscowym karaoke, gdzie odbyła się gruzińska premiera „Szklanki wody” Beaty Kozidrak w wykonaniu p. Pluty.

Niestety nadszedł czas pożegnania niezwykle gościnnego, wspaniałego kraju, który na zawsze pozostanie w naszej pamięci. 14 maja o godzinie 11:45 z ciężkim sercem żegnaliśmy Gruzji brzeg…