IX Szkolny Rejs po Krainie Wielkich Jezior Mazurskich

Żeglarstwo to wolność i niezależność, których nie da się znaleźć na lądzie. – /Piraci z Karaibów/

Za nami IX Szkolny Rejs po Krainie Wielkich Jezior Mazurskich. Z wielką radością możemy poinformować, że wszystko się udało i tym razem wiatry także nam sprzyjały. Dziękujemy Wszystkim, którzy trzymali kciuki, zaklinali pogodę, zanosili modlitwy o nasze bezpieczeństwo i wsparli nas nie tylko dobrym słowem. W rejsie wzięło udział 35 uczniów. Płynęliśmy na sześciu jachtach Antila 27. Opiekunami byli (nieustraszeni) nauczyciele: Anna S., Żaneta G., Sabina P., Agnieszka B., Tomasz M. i Magdalena P. Wyprawą dowodził z ramienia Szkoły Żeglarstwa Puntovita – Krzysztof O. i jego wspaniali sternicy. To dzięki nim bezpiecznie żeglowaliśmy po bezkresnych wodach mazurskich jezior.

Trudno streścić w paru słowach ten czas. Niektórzy z nas byli już po raz drugi na rejsie, a dla innych przygoda z żeglarstwem dopiero się zaczynała. Tę przygodę rozpoczęliśmy w porcie AZS Wilkasy. Tam czekały już na nas jachty i bezproblemowo udało nam się zaokrętować. Szybki podział na załogi, ekspedycja do Biedronki po jedzonko i można wypływać. Aaaa… jeszcze kąpiel w jeziorze, ognisko z szantami i ukołysani zasnęliśmy.

Kolejnego dnia wiatr pognał nas na północ, w stronę Węgorzewa. Do teraz trwają spory czy wiało 4 w skali Beauforta, czy już 5. Dla niewtajemniczonych – wiało mocno! Tyle, że bez wiatru nie ma żeglarstwa – /Cristoforo Colombo/. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia i schowaliśmy się przed wiatrem, żeglując miedzy wysepkami – Łabędzim szlakiem (południowo-zachodnia część jeziora Kisajno z nagromadzeniem dziesięciu wysp, które tworzą niezwykle malownicze zatoki i cieśniny). Nagrodą za odwagę był wieczór na urokliwej, dzikiej bindudze na Pierkunowskim Rogu. To tam wpłynęliśmy i zacumowaliśmy połączeni w jedną wielką tratwę. Mistrzostwo!!!

Następny dzień upłynął nam na powolnym, spokojnym żeglowaniu w stronę Węgorzewa i na wieczór byliśmy w porcie.

Tablica Koniec wód żeglownych brzmiała jak koniec świata! Poranek dnia czwartego rozpoczął się spokojnie, przynajmniej do momentu, kiedy sprawdziliśmy prognozę pogodę. A tu niespodzianka! Jasno wynikało, że burza nas nie minie. Wiadomo, w porcie nic nam nie grozi, ale my chcieliśmy żeglować. Dlatego Kapitan podjął decyzję, że uciekniemy przed burzą i mamy na to duże szanse. Kto, jak nie my! Przez moment wydawało się, że jednak burza dopadnie nas na jeziorze. Emocje rosły, małe chwile grozy. Szczęśliwie wszystko się dobrze skończyło i spokojnie dotarliśmy do macierzystego portu.

Piąty dzień zaskoczył nas słoneczną pogodą. Wiatr był delikatny i mogliśmy się delektować pływaniem, halsując po jeziorze w sumie bez większego celu, za to z przyjemnością utrwalając zdobytą wiedzę o żeglowaniu. Wisienką na torcie była znowu wspólna tratwa i kąpiel w jeziorze. To był bardzo udany dzień, bo nie musieliśmy gotować obiadu – przyjechała pizza, a wieczorem każdy mógł zażyć wyczekiwanej kąpieli w basenie.

Sobota przywitała nas ścianą deszczu. Jak to się mówi – Mazury za nami płakały.

A my, jak na prawdziwych żeglarzy przystało, sprawnie spakowaliśmy swoje manatki i ruszyliśmy w drogę do domu.

Wspomniałam na początku, że w rejsie wzięło udział 35 uczniów SP 14. Myślę, że każdy z nich odniósł sukces. Poznali tajemnicę żeglarstwa. Potrafią złożyć maszt, wiedzą, co to zawleczka śmierci, umieją zaknagować linę i jak wybrać muring. Nie straszny im zwrot przez sztag, a i przez rufę się zdarzały. Wiedzą też, że współpraca jest niezwykle ważna, bo dzięki temu jacht płynie bezpiecznie. Kompetencje miękkie w małym placu. Każdy z nich miał szansę sprawdzić się w nowych, zupełnie nieznanych warunkach. Przygotowywali samodzielnie śniadania, obiady, kolacje. Myli naczynia, bo zmywarek jeszcze na jachtach nie zamontowano i szorowali pokład, aby lśnił w promieniach słońca. To wszystko sprawiło, że zostali przyjęci do grona braci żeglarskiej! Gratulujemy! A na Mazury wrócimy za rok!